Podatek od linkowania zagrożeniem dla rynku informacji w sieci
Na temat nowego prawa wprowadzającego tzw. „podatek od linkowania” wypowiedział się także na swoim blogu na portalu dyskusja.biz, Piotr Palutkiewicz – Prezes Instytutu Gospodarczego i Konsumenckiego Instigos.
Jak pisze Palutkiewicz „W imię obrony prawa własności intelektualnej i budowy Jednolitego Rynku Cyfrowego, Komisja Europejska wprowadza podatek, który podporządkuje rynek informacji wirtualnych największym wydawcom. To cios w konkurencyjność małych podmiotów, możliwość eksperckiego rozwoju start-upów, zasadę równości i wolności w dostępie do informacji konsumentów oraz pozycję na rynku samych lobbujących, którzy zdają się tego nie widzieć.
Narzędzie, które dobrała Komisja Europejska do ochrony praw autorskich ma po raz kolejny charakter represywny. Daje ono prawo wydawcom do ściągania opłat od każdego użytkownika sieci, który udostępni link do utworu, czyli treści chronionej prawem autorskim. W praktyce oznacza to, że każda osoba zamieszczająca w sieci link do tekstu, komentarza, nagrania, rysunku, które nie są jej autorstwa, a jedynie podlinkowywane z innych stron i portali, może zostać zmuszona do uiszczenia stosownej zapłaty.
Zwolennicy rozwiązania argumentację opierają na wyeliminowaniu nieuczciwej konkurencji i budowaniu potęg sektorowych opierających się nie na kreacji, a przekazywaniu informacji. Prawo to ma szczególnie ograniczyć pełną swobodę platform informacyjnych do pomijania w udziale w zyskach portali branżowych i zawodowych dziennikarzy, będących de facto właścicielami przekazywanych treści. W argumentacji zupełnie pominięto obserwacje, że to dzięki platformom informacyjnym, dostępnym jako widgety telefonów, tabletów, laptopów, wykreowano nowego konsumenta informacji sieciowych. Tym samym walka największych korporacji medialnych o wprowadzenie podatku od linkowania pokazuje ich całkowite niezrozumienie mechanizmu marketingu internetowego i potrzeb współczesnego konsumenta. Współtworzenie informacji przez przeciętnego użytkownika Internetu, czego byliśmy świadkami w ostatniej dekadzie, jest klasycznym przykładem marketingu sieciowego. Wygląda jednak na to, że najwięksi wydawcy cenią sobie bardziej bilbord z reklamą, niż polecenie ich treści przez blogerów, użytkowników mediów społecznościowych czy ogólnodostępne platformy informacyjne.”
[…] Pełna treść komentarza dostępna jest na stronie dyskusja.biz .